
Nie będę kopał się z przysłowiowym koniem, bo to trud nadaremny. Zawsze łatwiej postawić tablicę i mieć w czasie czego alibi, niż ułatwić ludziom przechodzenie przez torowiska. Co ciekawe, to wiele miejsc w których ustawiono tablice to dawne rogatki (np. pod wiaduktem w ulicy 1 Maja, czy Herbska - 1 Maja).
Faktem jest, że na terenie Kielc, a szczególnie poza granicami miasta, infrastruktura umożliwiająca bezpieczne przechodzenie przez tory jest uboga. Ludzie muszą nadrabiać sporo drogi i stąd mnogość dzikich przejść.

Polska sieć kolejowa liczy ponad 18 tys. km. PLK utrzymuje na tej sieci ponad 13 tys. przejść i przejazdów. Skoro jest tak dobrze, to dlaczego tak często ludzie przekraczają tory w tych miejscach, w których jest im wygodnie i po drodze?
Każda rozumna istota wie, że przechodzenia przez tory w miejscach do tego nie przystosowanych jest ryzykowne. Torowiska to miejsca niebezpieczne i z tym nie ma co dyskutować. Jednak stawianie sobie alibi w postaci tablic "Przejście przez tory zabronione" też niczego nie rozwiązuje.
Wszelkie rozwiązania, które obecnie są proponowane trzymają się utartych od dziesiątek lat schematów myślenia nt. bezpieczeństwa. Powszechność łączności bezprzewodowej spowodowała przełom w sterowaniu ruchem pociągów na kolei. Może warto wyjść poza schematy. Połączenie informacji płynących z łączności kolejowej z aplikacjami mobilnymi, które każdy może zainstalować na swoim telefonie czy samochodowym GPS zapewne wpłynęłaby na zwielokrotnienie bezpieczeństwa wokół kolejowych torowisk.
/ zdjęcia z 24 i 26 kwietnia, 28 lipca, 21 sierpnia 2015 roku /
0 komentarze